
Moje przeżycia z Drapak Rodeo Extreme 2016 (PATKA):
Rety nie wiem od czego zacząć! Taki mam mętlik w głowie że aż nie pamiętam jak było :P
Może zacznę od zapisów. Jak to zwykle my praca i praca i przyjechaliśmy w Piątek późno i ledwo zdążyliśmy się zapisać. Jako że byliśmy prawie ostatni to zabrakło dla nas numerów startowych :/ o fuck i co teraz! No dobra mamy wykleić sami nadany nam numer. Ok szara taśma działa cuda i tak powstał numer na prolog :D
Prolog był w Piątek i miał około 13 km. Jako że zapisaliśmy się ostatni to startowaliśmy ostatni w stawce!! No ale co próbować trzeba. Przyszła godzina startu, flago-koszulka w górę i ogień - jadę!!! Oczywiście po 300 metrach zbetonowało mi ręce a w głowie od razu myśli: "co ja tu robię"!?! Pogadałam sama ze sobą, że spokojnie to tylko 13 km więc jedź! I tak sobie jadę, jadę nawet cisnę gdzie nie gdzie (bo wynik z prologu decydował o starcie w kolejnych dniach) a tu nagle sędzia wyskakuje mi na przeciw i zatrzymuje mnie wykrzykując że mam zjechać z trasy bo tu są zawody, że co ja robię itd. No to ja ładnie że ja startuje i że brakło numerów i kazali samemu wykleić i że jeszcze kilka osób za mną ma taki numer!!! Sędzia pokręcił głową ale po chwili puścił. No i jak tu wykręcić dobry czas! po chwili ze stresu jaki mnie spotkał :D nie zrobiłam podjazdu i na samej górze położyłam moto. Dobrze że był sędzia to pomógł wstać i doczłapać się na górę! Prolog zakończyłam na 217 pozycji (jakoś tak) nie najlepiej ale ważne że zaliczony :) aaaa zapomniałabym opisać o jednym elemencie na prologu :D pokonałam go jak profesjonalista hahaha, no dobra to żart. Do pokonania był zeskok z belki w dół, lub zejście z belki przy asekuracji sędziego. Jako że jestem największym cykorem, to na zeskok się nie zdecydowałam a że nie rozumiem czeskiego to nie dogadałam się z sędzią a on coś mówił o sprzęgle (pewnie że mam trzymać rękę na sprzęgle) a ja zrozumiałam że mam puścić sprzęgło :D więc tak zrobiłam, cholera co za wstyd :P motor wystrzelił ładnie do przodu, ładnie wylądował na dwa koła i przechylił się na bok, ja zeskoczyłam za motorem, podniosłam sprawdziłam czy mam całe klamki i jechaliśmy dalej! rety co za wstyd, nikt tak nie zrobił tylko ja! serio wstyd mi za to :/
Dzień 1
W sumie to cieszyłam się na samą myśl że mam jeździć po górach ponieważ na co dzień nie mam takich możliwości, więc z jednej strony byłam mega podekscytowana a z drugiej zestresowana czy sobie poradzę!
Znów machnięcie koszulko/flagą i jazda. Do pokonania było 14 check pointów. Nie pamiętam każdego po kolei tylko niektóre momenty utkwiły mi w pamięci!! Masakra, masakra ja taki cykor z lękiem wysokości na takich zawodach!!! Moje oczy w niektórych momentach robiły się takie wielkie z przerażenia że aż wyłaziły same z kasku :P - To co dla innych było super przyjemne i twierdzą że to nic takiego taki rajd to dla mnie ogromne wyzwanie! zmęczenie fizyczne i psychiczne np. że zginę bo spadnę w przepaść albo spadnę do jeziora, motor mnie przygniecie i się utopię! No dobra ale do rzeczy, póki jeszcze pamiętam po czym jechałam. Np. właśnie zjazd do jeziorka, nie był mega stromy i długi ale trzeba było od razu skręcić bo jak nie to pływasz w jeziorze i tu oczywiście moja głowa zaczęła wymyślać przeróżne dziwaczne sytuacje! W stylu panikarza zjechałam, tzn zsunęłam się na dół! uff co za szczęście :D no ale zaraz po zsunięciu zobaczyłam podjazd! myślę cholera nie wjadę! i oczywiście już rozglądam się za drogą powrotną a tu niestety albo na górę albo czekasz tam do końca dnia! Na górze podjazd zablokowany przez leżące motory! Sędzia krzyczał poczkaj poczkaj, czy jakoś tak więc skumałam że mam czekać, potem wykrzyczał: jedna i gaz! Ja mu krzyczę że nie jedna bo nie wjadę! muszę dwa! (czyli że z drugiego biegu). Ok pierwsza próba nieudana, serce mi wali jak głupie ale nie poddaje się i próbuję jeszcze raz. Dwója ogień i jadę i tak pyr pyr omijam leżących zawodników, dalej pyr pyr zaczynam się jarać coraz mocniej, pyr pyr i już jestem na górze z wielkim babskim okrzykiem radości! jejejejeje!! myślę czadowo!! w sumie cały kamieniołom był męczący, podjazd zjazd, zeskok itd, nie wiem jak moje ręce to wytrzymały ale jechałam te elementy nawet szybko.

Pół trasy pierwszego dnia jechałam z powiedzmy brakiem tylnego hamulca! nie urwałam ale wgniotłam go do środka i żeby hamować trzeba było mocno wyginać nogę co poczułam na przedostatnich check pointach bo już łapał mnie skurcz w nodze! Rety jak dojechałam do ostatniego 14 check pointa to myślałam że zwariuję ze szczęści!!! i tylko w głowie powtarzałam że to już koniec, jedź ostrożnie i nie rób nic głupiego!! i tak dojechałam do mety, oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie wydała z siebie okrzyku jejejeje!!!
Dzień 2
Zaczęło się od wątpliwość czy w ogóle startować bo pół nocy padał deszcz ze śniegiem! ja nie miałam siły, wszystko mnie bolało (boli do dzisiaj). Stanęłam na starcie, czekałam na swoją kolej i cały czas biłam się z myślami jechać nie jechać! Dogadałam się z Ulą (Ula to młodziutka dzikuska z gór, której nie straszne górskie szlaki) że jedziemy razem i będziemy się wspierać!
W końcu wystartowałam i już po kilkuset metrach zaczęła się rzeźnia na podjeździe z oponami i belkę. Jako że startowałyśmy ostatnie to dojeżdżałyśmy do zakorkowanych trudnych elementów i nie było płynności jazdy a na tak śliskim błocie ciężko było na nowo ruszyć, nie mówiąc o pokonaniu podjazdu z korzeniami czy opon. Po przebrnięciu pierwszych kilometrów trasa w lesie była mniej błotnista i jechało się trochę lepiej. Niestety w połowie trasy na jednym z podjazdów prawie straciłam oko! wiem wiem bez gogli się nie jeździ ! ale chwilę wcześniej spadłam ze ścieżki i męczyłam się z przestawieniem motoru i gogle mi tak zaparowały że nic przez nie nie widziałam! Ulka gdzieś też utknęła więc krzyczę że dawaj tu bokiem, już była tam ścieżka więc wjechałyśmy na nią! Ulka przed samą górą zaczęła się ślizgać na korzeniu i nie mogła wskoczyć do góry. Na szczęście był tam jakiś Pan i pociągnął ją za lagę i siup Ulka była już na górze! Ja pojechałam tą samą ścieżką i Pan już stał i czekał na mnie! ja moim 20 konnym czteropakiem robię trochę wolniej podjazd i jakoś tam się gramoliłam pod górę i wszystko byłoby ok, tyle tylko że ten Pan pomyślał że zaraz utknę w miejscu więc pociągnął mnie za lagę, a że mój moto nie utknął tylko cały czas jechał to to pociągniecie za lagę spowodowało że wystrzeliłam jak z procy!! nie przewróciłam się bo wjechałam na górę ale wjechałam prosto w jakieś drzewo i niestety gałęzie, tzn jedna wlazła mi prosto w oko!!! wystraszyłam się okropnie bo z oka zaczęło lać się jak z kranu!!! a ja nic nie widziałam! zaczęło boleć to zaczęłam jęczeć i wtedy podjechał zawodnik i popatrzył na moje oko! zrozumiałam tylko tyle że krwi nie mia, że jest czerwone i że zaprowadzi mnie do doktora. Ulka czekała na mnie trochę dalej wiec jakoś podjechałam i mówię: Ula popatrz mi do oka i zobacz czy coś tam mam. A Ulka do mnie: "Masz przecięte oko" . Fuck!!! Fuck jak to przecięte myślę, i pytam serio!!! ale w sumie nie było nic widać bo cały czas wylewało mi się z oka i nie mogłam go mocniej otworzyć! Pojechałyśmy za czeskim rajdersem do następnego check pointu do karetki. Tam przemyli mi oko kilka razy i kazali wracać do bazy. Kurde dalej nie jadę bo nie widzę nic, tzn rozmyte kolory a jak już coś dojrzę to widzę podwójnie! Przy tym chceck poincie był Gas Gas-owy kolega z Wałbrzycha więc powiedział ze pojedzie z nami. Ok jakoś tam się jechało, ale nie umiałam wybierać ścieżki. W goglach nic nie widać bo zalewa je moje łzawiące oko, bez gogli już się boję. Zaliczałam przewrotki bo wydawało mi się że jadę dobra ścieżką, że omijam to co chcę ominąć a trafiałam w co innego, ech to nie była jazda! cały czas niepotrzebnie, panicznie trzymałam palce na sprzęgle i takim sposobem na jakiś czas mój moto stracił sprzęgło!! cholera co za pierdoła ze mnie!! Ulka, dzielna mała rozbrykana sarenka dalej pojechała już sama a ja zostałam w lesie. Na szczęście dobrych ludzi dookoła jest dużo więc 3 czeskich rajdersów wyciągnęli AJP-ka z lasu i zaprowadzili mnie do mety. Okazało się że dziewczyny nie przejechały wszystkich check pointów w Niedzielę (chyba tylko jedna) więc nie byłam na straconej pozycji a to że w Sobotę przejechałam wszystkie punkty, a w Niedzielę pół dało mi w sumie 3 miejsce w zawodach! jejejeje

I to nie lans że mam fotki w okularach :) po prostu oko mi łzawiło jak było za jasno i Pan dr kazał nosić bryle :P Oczywiście dzień zakończyłam na pogotowiu ale na szczęście jest ok!
Podsumowanie: Bez patrzałek już nie będę jeździć!
Na koniec bardzo dziękuję za wsparcie firmie: MOTUL i MAXXIS obydwa produkty dały radę i dzielnie wspomagały mojego AJP.
Maxxis okazał się bardzo fajna oponą na tak trudne warunki, startowałam na oponach FIM enduro i innych sobie nie wyobrażam na taką trasę.
Motul 20W-50 świetnie chłodził mój powietrzny silnik a sprzęgło o które się najbardziej bałam wytrzymało bez problemu cały rajd.
AJP tak jak już wspominałam dla mnie to strzał w dziesiątkę tylko moje ręce trochę są za słabe do czterosuwa ale dzięki fajnej mocy nie urwało mi ich :D
Pozdrawiam wszystkich zawodników z PL, którzy startowali w Drapak Rodeo. Fajnie było was wszystkich tam spotkać i pogadać z wami.
Łukasz, Tomek i PrzemoP - chłopaki dziękuję za pomoc przy pierwszym kanonku, bez was tak szybko bym go nie przejechała !!
Linki na fotki:
wr450
drapakrodeo
motohelen
wilde1 cz1
wilde1 cz2
lucy915
alenkavesela
Łukasz, Tomek i PrzemoP - chłopaki dziękuję za pomoc przy pierwszym kanonku, bez was tak szybko bym go nie przejechała !!
Linki na fotki:
wr450
drapakrodeo
motohelen
wilde1 cz1
wilde1 cz2
lucy915
alenkavesela
Przerażający jest opis związany z okiem. Dobrze, że skończyło się na pokiereszowaniu. Jeśli AJP dał radę w takim terenie to jest serio motocykl :) Brawa za odwagę startu w tym rajdzie. Łuk OO.
OdpowiedzUsuńDzięki ŁukOO, przeżywam to wszystko nawet dzisiaj. Jeszcze dzisiaj mnie wszystko boli, ale z okiem już prawie ok :)
OdpowiedzUsuńAJP spisał się na medal :D
Patka
Widziałem Łukasz w Twoich oczach brak wiary w AJP. Chociaż wiem, że motor Ci się podoba. Sam miałem wątpliwości ale teraz wiem że jego awaryjność (PR4) na pewno nie jest większa niż konkurencyjnych marek. Warto podkreślić że jego przydatność do sportu, jest naprawdę duża dla profesjonalnych hobbystów.
OdpowiedzUsuńMaciek
33 yrs old Engineer I Alic Fishpoole, hailing from Val Caron enjoys watching movies like "Snows of Kilimanjaro, The (Neiges du Kilimandjaro, Les)" and Pet. Took a trip to Uvs Nuur Basin and drives a Ferrari 375 MM Spider. wizyta
OdpowiedzUsuń