Organizatorzy stanęli na wysokości zadania, do współpracy
przy budowie toru zaprosili byłego czterokrotnego mistrza świata - Paula „Fast Eddy” Edmondsona. Moim
zdaniem to był jeden z najlepszych torów jakie do tej pory mogliśmy oglądać
podczas rund w Polsce. Szybki, techniczny i jednocześnie bardzo widowiskowy.
Jedyny mały minusik organizacyjny, to jak przy większości zawodów -
„chorągiewkowi”, którzy albo zamierają zamiast machać chorągiewką, albo patrzą
nie w tą stronę co trzeba, albo stoją tak, że są niewidoczni dla zawodników.
Nie muszę mówić, czym to często skutkuje. Podczas zawodów mogliśmy oglądać klasę prestige, junior oraz open. 

Emocji dostarczyli nam również juniorzy, którzy prócz zaciętej walki, zaprezentowali nam kilka spektakularnych gleb. W tej klasie zdecydowanie wyróżnił się zwycięzca – Manuel Lettenbichler, który wygrał wszystkie wyścigi i jechał na miarę klasy prestige. W wyścigu finałowym na prowadzenie wyszedł Jakub Kucharski, prowadził przez pół okrążenia, ale niefortunna wywrotka na kamieniach zepchnęła go na dalsze miejsce. Polacy walczyli do samego końca, zrobili 7 okrążeń, czyli tylko jedno mniej niż Walker, Taddy czy Webb! Takie doświadczenie jest bezcenne i na pewno zaprocentuje w przyszłości. W końcu całą karierę mają jeszcze przed sobą.
Kibice Taddiego nie zawiedli, licznie przybyli do Atlas
Areny, aby dopingować Mistrza podczas walki. Możemy sobie wyobrazić, że start
przed własną publicznością nie jest łatwy. Miałam okazję obserwować treningi i
po każdym powrocie do Depo, Taddy wraz ze swoim mechanikiem korygowali
ustawienia motocykla. I zapowiadało się naprawdę dobrze, bo w SuperPole Taddy
wykręcił drugi czas.
Podczas pierwszego biegu, przed drugim zakrętem, kilka
motocykli wpadło na siebie, z całego zamieszania tylko Webb, Walker oraz Robert
wyszli bez szwanku. Niestety Taddy został przyblokowany i musiał nadrabiać. Włączył
„ósmy” bieg i udało mu się zbliżyć do Roberta, wszyscy mieliśmy nadzieję, że uda
mu się go wyprzedzić, że może tamten popełni błąd, ale tak się nie stało i nasz
Mistrz do mety dojechał 4. Webb z Walkerem odbyli zaciętą walkę i ostatecznie
na pierwszym miejscu uplasował się Amerykanin. W drugim wyścigu z odwróconą
kolejnością na prowadzenie wysunął się Haaker a zaraz za nim ścigający go
Walker. Taddy w pięknym stylu wyprzedzał kolejnych zawodników i znalazł się na
trzeciej pozycji! Nikt jednak nie dogonił Coltona i pierwsza trójka dojechała do
mety w niezmienionej konfiguracji.
Żaden z zawodników nie miał zdecydowanej przewagi punktowej,
która zapewniłaby 1 miejsce na podium. O tym miał zadecydować finałowy wyścig.
Atmosfera na trybunach była gorąca, wszyscy czekali w napięciu, bo Taddy w
generalce plasował się na 4 pozycji. Zaczęła się walka o ostatnie punkty, na pierwszym
zakręcie Tadek zaliczył poważnie wyglądającą glebę. Ostatecznie obróciło
motocykl, a on sam uderzył w belkę graniczną i powalił kamerzystę. Udało mu się
pozbierać, ale musiał gonić z ostatniej pozycji. Wyprzedzał zawodników jednego
po drugim. Gdy udało mu się nadrobić sporą stratę, Taddy w basenie z drewnem obrał
wewnętrzną linię i niestety na wyjściu zahaczył nogą o graniczny pieniek i
ponownie zaliczył przewrotkę. Wszyscy zamarli, bo wydawało się, że przyszła
chwila zwątpienia, ale spiker pobudził publiczność i wszyscy podnieśli wrzawę!
Taddy wsiadł na motocykl i ponownie włączył hipernapęd, wyprzedzając na
schodach jednego z zawodników do mety
dotarł na 7 pozycji. To wystarczyło mu, aby awansować i ostatecznie Taddy
stanął na podium obok Walkera (2) i Webba (1). Publiczność
gorącymi owacjami pogratulowała zwycięzcom, a największe brawa dostał
oczywiście nasz Mistrz.
To było fantastyczne widowisko na poziomie światowym, gdzie
czołowi zawodnicy dali z siebie wszystko. Zapowiada się bardzo zacięty i
emocjonujący cykl Mistrzostw Świata SuperEnduro, który na pewno przyniesie
wiele niespodzianek i emocji. Kolejna runda w Niemczech! GO Taddy! :) "
Justyna Małysko (SM Panda)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz