Google Website Translator Gadget

czwartek, 9 lutego 2012

Licencja cd. - HOT LINE z PZM`otem

Postanowiłem dzisiaj przedzwonić do siedziby PZM`tu na małą pogawędkę. Miałem wątpliwości co do reguł związanych z licencją versus Komunikat PZM`tu na ten sam temat. Dzięki bardzo sympatycznej Pani odpowiedzialnej za informacje dla motocyklistów-enduristów rozmowa była owocna i spieszę się podzielić z Wami zdobytymi informacjami.

1. Start bez licencji w Pucharze Polski
W Komunikacie jest mowa o tym, że "Opłaty dla uczestników bioracych udział bez licencji w imprezach jazd motocyklowych/Pucharu Polski/zawodów strefowych i okregowych pobierane przez ZO PZM (dot.sportu motocyklowego) : ubezpieczenie 25 zł – za ka żda rundę". Brzmi to tak, jakby nie trzeba było wyrabiać licencji na sezon, a jedynie wykupywać sobie ubezpieczenie na dzień/rundę zawodów, w której bierze się udział (ja tak to zrozumiałem). W rzeczywistości nie można tak robić. Ten przepis mówi o tym, że jeżeli startuje się pierwszy raz w zawodach bez licencji to trzeba sobie wykupić takie ubezpieczenie na dzień/rundę. Z założenia, po ukończeniu tego dnia/rundy zawodów TRZEBA przystąpić do egzaminu na licencję "B" i ją sobie wyrobić (230 PLN licencja + 40 PLN druk). Przypominam, że licencja "B" jest dla osób biorących udział w zawodach Pucharu Polski Enduro+Cross Country (na motocross i trail jest osobny papier).

Kupno jednorazowego ubezpieczenia jak i wnioski o wydanie licencji wykonuje Klub, w którym jest się zrzeszonym (w obu przypadkach wysyła dokumenty do Zarządu Okręgowego PZM).

2. Licencja jest ubezpieczeniem zawodnika na zawodach
W rzeczywistość tak, ale TYLKO NA ZAWODACH, KTÓRYCH REGULAMIN ZAAKCEPTOWAŁ PZM. Oznacza to, że na każdych innych imprezach (Siedlęcin, Wałbrzych, Dzikowiec) licencja PZM z założenia (ubezpieczenie) jest nieważna. W tym przypadku trzeba kupić sobie osobne ubezpieczenie na konkretną imprezę. Ale w regulaminie jest pewien haczyk - licencja chroni zawodnika podczas ZORGANIZOWANEGO TRENINGU. Można więc w sumie takie "inne" zawody podpiąć pod trening i sprawa załatwiona ;) Wydaje mi się, że tak robią zawodnicy z licencją biorąc udział w zawodach lokalnych i podpierając się dokumentem PZM jako ważnym ubezpieczeniem :D Dzięki temu nie muszą go kupować na miejscu = brak dodatkowych kosztów. Nie ma to jak interpretacja na swoją korzyść :D

3. Przynależność klubowa
W tym roku NIE MOŻNA startować w zawodach PZM nie będą członkiem zrzeszonym w klubie zgłoszonym w PZM. Kluby mają ponadto obowiązek DO KOŃCA LUTEGO zgłosić w PZM listę swoich reprezentatów. Mam nadzieję, że PANDA zdąży z wnioskiem (rozpatrzą go do 14 dni po zgłoszeniu). Jeśli chcemy jeździć z PANDĄ (co jest OCZYWISTE ;), trzeba zrezygnować z aktualnych barw klubowych. Ja np. muszę taki wniosek złożyć do CKM`u i wycofać deklarację członkowską.

4. Książeczka medyczna
Przypominam, że dla wyrobienia licencji B potrzeba książeczki sportowca z ważnymi badaniami. Skan takiego dokumentu trzeba dołączyć do wniosku o licencje wysyłanym do PZM. Nie wiem czy zwykły świstek od lekarza przejdzie. PZM wprowadza też w tym roku standard książeczki medycznej dla sportów moto, która od 2013 roku będzie jedynym obowiązującym dokumentem. Ma to może na celu wyeliminować fałszywe książeczki...? Moim zdaniem, patrząc na ich format żywcem jak z PRL nie trudno o podrobienie ;) W tym roku stare książeczki jeszcze funkcjonują.

5. Regulamin Sportów Motocyklowych 2012
Ma się pojawić na stronie internetowej PZM na dniach.

Temat poruszam ponownie, bo dalej trudno mi odpowiedzieć na pytanie czy warto bawić się z PZM`tem w zawody czy koncentrować się na tych nieoficjalnych.... Te drugie w sezonie 2011 dały mi więcej frajdy. Jak zawsze wszystko kręci się wokół kosztów, które trzeba przełknąć (licencja + badania medyczne) oraz ambicji...

Szkoda, że licencja PZM nie jest ważna na pozostałych zawodach. Jeśliby tak było to warto zainwestować te 270 PLN i mieć ubezpieczenie na cały sezon. Zapraszam ponownie do dyskusji i komentarzy. Jak macie konkretne pytania w temacie to piszcie. Mogę zadzwonić do PZM jeszcze raz ;)

9 komentarzy:

  1. Na wszystkich zawodach w których brałem udział w sezonie 2011 respektowano licencje zawodnicze i ich ubezpieczenie, ponad to chcąc startować w kilku imprezach PZM licencja jest nie zbędna. Tak więc trzeba zrobić tą licencję, mam nadzieje że Panda podoła.Mać

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Łukasz. Dodam tutaj swoje dwa grosze. Z tą licencją jest tak jak piszesz, ubezpieczenie w niej zawarte obowiązuje na imprezach na które PZM udzielił wizy (akceptacja regulaminu = pozwolenie). w 2010 roku wszystkie Pikniki CC w Siedlęcinie otrzymały takową wizę co oznaczało, że taka licencja była na tych imprezach honorowana. Jak dobrze pamiętam również Wałbrzych na obydwie MOTOHAŁDY otrzymały takie wizy. Niestety takie rozwiązanie narzuca na organizatora pewne zobowiązania jak np.:
    1)sędzia zawodów z PZM z licencją min. "O" (koszt wynagrodzenia + dieta - ale to jest pikuś!)
    2)WSZYSCY UCZESTNICY imprezy powinni posiadać książeczki zdrowia sportowca lub zaświadczenia od lekarza o specjalności medycyna sportowa. Wg.PZM nie ma mowy o dopuszczeniu do imprezy, zawodów czy konkursowej jazdy na motocyklu, uczestnika bez spełnienia powyższego punktu, nawet jeśli to jest jego pierwsza impreza.
    Wobec tego, myślę że łatwo sobie wyobrazić jaka byłaby frekwencja na imprezach CC PDŚ gdyby wszyscy organizatorzy zaczęli stosować się do powyższej reguły. Ten idiotyczny zapis w regulaminie był zawsze kością niezgody pomiędzy mną (organizatorem)a PZM. Jak się później okazywało i ten temat dało się przeskoczyć ale to już inna sprawa.
    Reasumując (wypowiedź dotyczy się imprez dla amatorów!) mam głęboką świadomość, że nie każdego amatora stać na udział w poważnych zawodach PZM a tym bardziej start w całym ich cyklu. Wśród amatorów są również takie osoby, które startują może tylko raz, dwa w sezonie i to tylko na imprezach organizowanych blisko ich miejsca zamieszkania. Dla nich to i tak spora frajda i niesamowite przeżycie, bo spotykają się (często po raz pierwszy) z regulaminami, zasadami i rywalizacją sportową. Między innymi dla takich osób mój klub od lat tworzy imprezy.
    Wracając do PZM i jego regulaminów. Rozpatrując tą kwestię z pozycji zawodnika licencjonowanego nie mam tu raczej nic do zarzucenia. Wszystko jest jasne i czytelne. Licencja (płacę) uprawnia mnie do startów, badania lekarskie (robię)umożliwiają mi starty (uff jak dobrze, że już ważne na 12 m-cy), przed sezonem "szlifuję" już kondycję (czyli poważnie myślę o startach), patrzę w kalendarz zawodów na sezon 2012 i planuję który cykl pojadę (czyli kalkuluję koszty). Ogólnie życie ustawiam sobie pod starty! Jak widzicie jest tu zbieg działań, które mają na celu osiągnięcie jakiegoś z góry założonego rezultatu. Dla amatora takie podejście do tematu to już raczej nie zabawa? Może się mylę?

    Pozdrawiam
    Robert

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku czuję się ciemna i bezradna na sam widok słowa licencja :D !!!
    Patka

    OdpowiedzUsuń
  4. Robert, dzięki za komentarz. Jako organizator i doświadczony zawodnik wiesz jak to wygląda "od kuchni" i sporo się dzięki takim wypowiedziom wyjaśnia.

    Mnie, jako amatora boli fakt, że licencja kosztuje w sumie na sezon 300 PLN (270 wyrobienie + 25PLN za dzień zawodów przed egzaminem), a skorzystam z niej może z 4 razy (będzie dobrze jak tyle uda mi się pojeździć w oficjalnych zawodach). Nie liczę tutaj dodatkowo badań lekarskich (wyrobienie 125 PLN, a dla posiadaczy przedłużenie ważności 65PLN) Tak jak napisałeś - większość amatorów startuje w jednej, dwóch imprezach PZM organizowanych blisko miejsca zamieszkania. W tym przypadku szkoda, że ten zapis o ubezpieczeniu na jeden dzień danej rundy nie jest aktywny na kilka imprez. Wtedy PZM`otowskie zawody byłyby mniej dokuczliwe dla portfela, rywalizacja odbywałaby się zgodnie z zasadami oraz byłaby bardziej dostępna dla ogółu.

    A co do planowania pod starty zgadzam się z Tobą. Ja już od listopada odkładam na sezon, przygotowuje sobie plan startów, tworzę budżet pod imprezy, pracuję nad formą. Bez tak długiej osi czasu przygotowań nie byłbym w stanie udźwignąć głównie obciążeń finansowych naszego ukochanego sportu :) Co do motywacji i chęci z tym jest mniejszy problem :P Sprawę rywalizacji STARAM SIĘ traktować głównie przez pryzmat zabawy, ale czasem emocje ponoszą człowieka i jest klasyczna, ambicjonalna SPINKA. Cóż, akceptuje taki smaczek pasji :]

    A wracając do licencji - nie pozostaje mi nic innego jak skądś wysupłać te złotówki i wyrobić ją sobie. Stety/niestety ale w planie starty w PZMotowskich wydarzeniach są. Ooo, ale wpadłem na pomysł - może poproszę Panów ze związku o sponsoring...? W papierach przedstawię się jako Taddy Jarvis Junior :PPP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Licencja hmmm mieć czy niemieć oto jet pytanie.Można sie rozwodzić na temat zalet i wad licencji ze znaczkiem PZM.
      Ja ten temat już kilka razy przerabiałem i mam dwie licencja sportu motorowego i jedna z rowerów.W pzm-ocie wszystko jest pięknie do puki robisz to co oni uważają za stosowne ale jeżeli wykroczysz poza ich tok rozumienia zaczyna się niezła zadyma.Pamiętajmy o tym że licencja ogranicza naszą wolność wyboru imprez w których startujemy.I tu uśmiecham się do Łukasza o ponowny telefon do warszawki w celu zadania pytań:czy jak będę startował w zawodach amatorskich na których organizator niema paszportu PZM-otu to cofną lub zawiesza mi możliwość w startów w zawodach rangi MP czy PP(zawieszenie licencji) i czy na start poza granicami RP muszę mieć zgodę.
      Miałem kiedyś taka sytuacje ze wystartowałem samochodem w zawodach amatorskich w polsce i panowie z pzm zaprosili mnie na dywanik,pogrozili palcami i powiedzieli ze lepiej dla mnie żebym się nie wygłupiał i jezdżił tylko pod płaszczykiem pzm. Nie skorzystałem z tej propozycji i tak zostałem banitą bo jak sie dowiedziałem licencja nie jest własnością zawodnika.No ale czasy się znieniają i może pod znaczkiem FIM jest trochę bardziej normalniej.
      Pozdrawiam Wąsu.

      Usuń
  5. Dobrze że tacy ludzie jak Robert organizują zawody dla prawdziwych amatorów. W zarządzie PZM w Warszawie określenie "amator" kojarzy się z laikiem dla którego nie warto organizować imprez. Sam byłem świadkiem takiej rozmowy, cytuję: "po co tym amatorom motocykle skoro nie jeżdżą na nasze zawody?" Nie jeżdżą bo Panowie z PZM tworzą regulaminy i zasady dla wąskiej grupy odbiorców, reszta według PZM powinna sprzedać motory i dać sobie spokój.Maciek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie cześć i chawła dla Roberta i jego ekipy orz wszystkich organizatorom PDŚ. A wracająć do zarządu pzm to chyba o czymś zapomnieli:że to przecież wielka rzesza amatorów tworzy kazdy sport,jest widzami,kupuje sprzęt i pasionuje sie występami innych zawodników.
      Wąsu.

      Usuń
  6. Te laiki objechały by nie jednego z PZM:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tylko dodam, że ubezpieczenie na cały rok, które uzględnia motosporty, w tym enduro i starty w zawodach, to koszt 2700zł (należy podkreślić, że prawie każdy ubezpieczyciel ma wyłączenia na motosport, więc cieżko znaleźć ofertę), przy założeniu, że nnw jest na 40 000zł, np na 100000zł już koszuje 5700zł.....to jest jakaś masakra, oczywiście można kupić sobie zwykłe nnw i powiedzieć, że się ze schodów spadło, ale jeśli karetka będzie musiała przyjechać, czy nie daj boże helikopter, to nici z ubezpieczenia...Jedyna opcja to wykupienie na 1 dzień takiego ubezpieczenia, jak będę miał kompletną kalkulację od Brokera, to dam znać dokładnie ile takie ubezpieczenie kosztuje na 1 dzień.

    OdpowiedzUsuń