Google Website Translator Gadget

niedziela, 30 października 2011

Tor motocrossowy CKM Cieszyn 29.10.2011

Podczas, gdy znaczna część blogowiczów przygotowywała się do niedzielnych treningów w strzeleckim kamieniołomie ja zdecydowałem się wybrać w sobotę na nieoficjalne otwarcie toru motocrossowego w Cieszynie. Raz, że w tygodniu poprzedzającym zaprosił mnie sam klub (w 2011 zapisałem się do CKM pod kątem PP Enduro, inna sprawa, że nie wyszło ze startami jak planowałem;). Dwa - lubię skoki "plus" ich nie umiem "równa się" można coś poćwiczyć na dobrze przygotowanej trasie "równa się" kolejne nauki i nowe umiejętności. Trzy - tor motocrossowy w Cieszynie powstał za grube pieniądze, które klub CKM Cieszyn zdobył od PZM`otu, lokalnych władz oraz wyciągnął dofinansowanie z Unii Europejskiej (podobno koło 3mln PLN...)Aspiracje klubu to organizacja w tym miejscy nie tylko Mistrzostw Polski, ale i Europy i Świata! W tym celu w następnym miesiącu przyjeżdża w to miejsce VIP "oficjel" z FIM na rekonesans obiektu. Tyle argumentów wystarczy chyba, żeby nie zaprzepaścić szansy na bezpłatne śmiganko po torze mającym gościć w przyszłości najlepszych zawodników offroad :)

Z Opola wyjechaliśmy 20 po siódmej - mój niezawodny VW Polo 1.0 (lubi się małe pojemności hehe)+ Tata, który dotrzymywał mi dzielnie towarzystwa + przyczepka (dzięki MPARTS!) + żółta wścieklizna GasGas EC125. Trasa do Cieszyna (156km) upłynęła szybko jak na warunki jazdy z przyczepką i koło 10tej byliśmy już na miejscu. Wjeżdżamy na parking i pierwsze wrażenie WOW! - tor usytuowany na zboczu góry, zbudowany z wykorzystaniem naturalnych przeszkód. Najważniejsze - cała trasa jest widoczne z jednego miejsca. Dookoła zero mieszkańców, jedyne sąsiedztwo to oczyszczalnia ścieków więc nikomu ryk silników nie przeszkadza (ekstra!). W środku trasy cross wybudowano tor dla amatorów rowerowych zjazdów BMX i FREESTYLE. Niedaleko też znajduje się plac z rampą i przeszkodami dla skate`ów oraz fanatyków rolek. Bardzo duży, ubity parking pomieści sporo osób. W tle ekipa CKM rozbija swój profesjonalny namiot. Jak się później okazało zamiast miejsca serwisowego pod namiotem zrobiono miejsce biesiadowania z krzesełkami i stołami, darmowym piciem, jedzeniem z grilla i lanym piwem włącznie. Jest więc i co robić dla osób towarzyszących zawodnikom. Całość wygląda jak wielkie miasteczko zabaw EXTREME :D Dokujemy "polacza" na parkingu i idę na obchód trasy :)

CKM rozbija namiocik

Jedyne doświadczenia z toru cross to starty w PDŚ Siedlęcinie i Olszynie. Tam podłoże piaszczyste, a tutaj wygładzona i równa jak asfalt powierzchnia na troszkę mokrej, gęsto ubitej glinie. W sobotę na szczęście było sucho, ale jeśli będą deszcze to ta glina zamieni się w ostro gęste i maziowe błotko. Nie chcę nawet myśleć jak się "crossuje" w takich warunkach;) Idę wzdłuż trasy i poznaje z "buta" kolejne hopki. Niektóre z nich są w porządku i wiem, że z moimi umiejętnościami dam sobie radę. Inne natomiast wzbudzają...przerażenie ;) Ostre wybicia i długie loty przez trumny to nie jest jeszcze dla mnie coś normalnego. Ehh, będzie trzeba sobie jakoś tutaj radzić..:) Na trasie napotykam na miejsce, które nazwałbym "spad". Po prostu w pewnym momencie ktoś wyciął kawał ziemi i leci się chwilę motorem pionowo w dół. Oczywiście jest druga opcja i kozacy w tym miejscu zeskakują z tej półki w dół na lądowisko, które jest wygładzone i znajduje się kilka metrów dalej. Ok, ja tutaj będę sobie spokojnie leciał w dół ;) Na niektórych zakrętach zbudowane bandy zachęcają do korzystania, czego nie omieszkałem robić podczas jazdy. Szybki nawrót na pochyle lub jazda po bandzie i pełne otwarcie przepustnicy daje bowiem dużo frajdy :D Jest też bardzo fajna chopka, która ma długi najazd i niewielkie wybicie. W połączeniu z dużą prędkością najazdu robi się fruuuuuuu.. :) Po tym krótkim rekonesansie dzwonie z parkingu do Maćka, aby opowiedzieć mu o swoich wrażeniach z toru. Głos z emocji przed jazdą lekko drży :P Przebieram się, dotwardzam zawieszenia i lecę na start na pierwszą z trzech sesji jazdy.

Jeden z gigantów dla bardziej doświadczonych

O 12tej stoimy całą bandą na długiej prostej startowej. Przyjechało bardzo dużo rajdersów, co przynosi wątpliwość w głoszone "nieoficjalne" otwarcie ;). Przed przejazdem z głośników spiker daje sygnał do przejazdu pokazowego jednemu z CKM`owskich zawodników. Mamy śledzić jego tor jazdy i zapamiętać trasę. Wszyscy zgasili silniki i patrzą jak chłop w żółtej kamizelce wystartował. Już na pierwszej skoczni kopara opadłaby mi do ziemi, gdyby nie pasek od kasku, który ją przytrzymał :) Ja piz du - chłop wyfrunął jak na miotle. Pełen szacun za to co pokazał na trasie i skoczniach. Jak ktoś równym, szybkim tempem pokonuje okrążenie na torze crossowym dodatkowo fruwając jak ptak to jedyne co ci pozostaje to uznać pokornie, że pozostało jeszcze wiele do nauki :)

Prosta startowa i chwile zwątpienia przed pierwszym okrążeniem ;)

Lekko drżąc wyruszyłem na spokojne okrążenie pierwszej sesji. Kółko zapoznawcze wszyscy jechali wolno, żeby poznać charakter głównie wybić na skoczniach i się rozgrzać. Później z okrążenia na okrążenie przyspieszałem ile mogłem, ale też w granicach rozsądku, bo nie chciałem się gdzieś rozwalić (a było kila takich momentów, że ledwo wyciągnąłem się z powstałych opresji). Robiąc szybkie podsumowanie "wyrzutni rakietowych" w Cieszynie to 1/3 z nich mogłem jechać na max gaz, 1/3 to było lekkie odpuszczenie manetki, a 1/3 zdecydowanie pas od wszelkich prób długich lotów (sprawdziłem, ledwo przeżyłem i na dalszy ciąg dnia koniec;). Każda z sesji trwała ok. 20 minut i uwierzcie mi - na torze cross to wystarczy. Nic dziwnego - w końcu charakter jazdy na torze to w skrócie: pełen gaz, hop, hamulec, zakręt, pełen gaz, hop, hamulec, zakręt itd. Na max spocony zjeżdżam na znak sędziego z trasy na parking, aby dokręcić tu i tam śrubki zawieszenia na plus, bo przód mi raz niesympatycznie dobił.

Kolejny wielkolud na trasie

CKM bardzo fajnie zorganizował jazdy i na trasę wypuszczał kolejno grupy - dzieci i kobiety(dzieciaków to było trochę a dziewczyn to widziałem jedną), amatorzy, zawodnicy i quady. Każdy więc mógł sobie wystartować w wygodnej dla siebie ekipie. Moje następne dwie sesje(20 minut i 30 minut) jechało mi się już coraz pewniej i szybciej. W niektórych miejscach loty wychodziły mi zdecydowanie płynniej, też dzięki temu, że na twardszym zawieszeniu moja "setka" lepiej trzymała ścieżkę i wybierała przeciążenia ;) Muszę Wam powiedzieć, że niesamowitym dla mnie uczuciem jest, gdy udaje się przelecieć skocznie w całości i ląduje się leciuteńko na jej końcu. Banan na twarzy w całości! Żeby nie było tak pięknie, to na ostatnim okrążeniu drugiej sesji na dohamowaniu w lewym zakręcie złapałem uślizg tylnego koła i rozjechałem się jednocześnie podpierając nogą. Troszkę nadwyrężyłem sobie kolano próbując ratować się przed upadkiem. Uhh, szkoda że ortezy są takie drogie :/ Jestem pewien, że przyblokowałyby w tym momencie bolesne wygięcie stawu. Na szczęście po tej sesji miałem chwilę na regenerację (ból przeszedł, noga się rusza więc jedziemy;) i trzecią, ostatnią w tym dniu rundę pojechałem sobie z....zawodnikami :P Tak, żeby się już nie rozpisywać to charakterystycznym momentem ostatniego szarżowania były loty. Tzn. mnie się wydawało, że frunę, ale często na skoczniach bardziej doświadczeni koledzy wyprzedali mnie obok w powietrzu. Znajdowali się wtedy tak na wysokości mojej głowy..tzn ich koła. Równie dobrze mogliby mnie po prostu przeskoczyć, hehe i wyszłoby na to samo ;)

Niektórzy lądowali troszkę dalej ode mnie ;)

Na koniec opowieści małe podsumowanie. Tor w Cieszynie jest niesamowitym obiektem przygotowanym do imprez na masowa skalę i najwyższym poziomie. Co wartym podkreślenia - wszystko widać z jednego miejsca i kibice, czy to z jednej ze zbudowanych trybun czy to z parkingu mają możliwość śledzenia całości wyścigów od początku do końca. Aby urzeczywistnić mój zachwyt nad tym miejscem dam Wam przykład. Ekipa Xcrossa (przyjechali na otwarcie), która zwiedziła w tym roku chyba większość torów motocrossowych w kraju powiedziała, że cieszyński obiekt jest teraz zdecydowanie numerem jeden w PL. Warto więc wybrać się tutaj w przyszłości pojeździć i potrenować, bo charakter ścigania się non stop w grupie i latanie w powietrzu to coś czego raczej nie robimy w weekendy. Zapewniam Was jednak, że to motocrossowe szaleństwo jest również emocjonującym i dającym dużo satysfakcji zajęciem. Liczę na to, że CKM wprowadzi w nowym sezonie np. treningi na torze pod okiem doświadczonych zawodników. Będę wtedy zachęcał wszystkich do wzięcia udziału w takich imprezach. Tym bardziej, że do Cieszyna mamy niedaleko.

LINK DO WSZYSTKICH FOTEK

ps. 2 rundy jechałem w koszulce CKM ale trzecia zrobiłem już w PANDA RACING TEAM :D A co!

5 komentarzy:

  1. Trzeba się będzie wybrać tak w któryś weekend, bo latać to ja akurat lubię.
    Pozdrawiam.
    Kuba

    OdpowiedzUsuń
  2. Tor wydaje się trudny - fajnie, że byłeś na otwarciu.
    Skoki są bardzo efektowne ale osobiście boję się skakać! Choć chciałabym raz polecieć wysoko trzymając nogi na podnóżkach a nie w powietrzu :D
    Patka

    OdpowiedzUsuń
  3. troche wam zazdroszcze ze ja jestem tu a wy tak sobie tam smigacie ciekawe lukaszu czy bym sobie tam poradzil? pozdrawiam serdecznie z germanii janosik

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Marcin, myślę żebyś sobie spokojnie poradził hehe. Kuba, takie miejsce to specjalnie dla Ciebie zbudowali :)ps.ależ zakwaszony jestem :P

    OdpowiedzUsuń
  5. KOLEGO.co tu można napisać .miałeś niezłą jazdę ,albo lepiej od-LOT .super ,że sprawdziłeś to osobiście .nie wiem czemu ale zawsze lubiłem popatrzeć na loty.może uda się i polatać kiedyś ....fajnie się czytało :"..chłop wyfrunął jak na miotle " -DOBRE.pozdro

    OdpowiedzUsuń