Zacznijmy od początku.
Zaczęło się od naprawy kranika paliwa i czyszczenia gaźnika w moim EC125 (myślałam, że to zamach na mnie bo w zbiorniku znaleźliśmy metalową kulkę - do piłkarzyków :), po chwili Maciek się kapnął, że kulka jest częścią zaworu odpowietrzającego korek zbiornika paliwa) .
Ze Zbyszkiem umówiliśmy się na przejeździe kolejowym w lesie i na ostrym gas-ie kierunek Gogolin. No rzeczywiście wszystko szło standardowo, kilka okrążeń po próbie po czym nagle wpadłam na pomysł pojechania starą ścieżką przez las. Na szczęście stara ścieżka zarosła więc wbiliśmy się na krechę w gąszcz gogolińskiej dżungli. Tu inicjatywę przejął Maciek prowadząc nas przez zupełnie nowe tereny, głównie zwierzęcymi ścieżkami. Było mnóstwo kamienistych odcinków, trudnych do pokonania rowów, krótkich ale stromych podjazdów.
Po powrocie do kamieniołomów próbowaliśmy trudny dwuczęściowy podjazd, skuteczność w moim przypadku zerowa, chłopakom parę razy się udało.
Powrót okazał się równie ciekawy, jadąc cały czas na krechę zaliczyliśmy kilka ciekawych miejsc, m.in.: przejazd nad taśmociągiem, niewinnie wyglądającym mostkiem - jak się okazało sprawiającym nam spore problemy.
Dwóch na jednego !
Zaczęło się od naprawy kranika paliwa i czyszczenia gaźnika w moim EC125 (myślałam, że to zamach na mnie bo w zbiorniku znaleźliśmy metalową kulkę - do piłkarzyków :), po chwili Maciek się kapnął, że kulka jest częścią zaworu odpowietrzającego korek zbiornika paliwa) .
Ze Zbyszkiem umówiliśmy się na przejeździe kolejowym w lesie i na ostrym gas-ie kierunek Gogolin. No rzeczywiście wszystko szło standardowo, kilka okrążeń po próbie po czym nagle wpadłam na pomysł pojechania starą ścieżką przez las. Na szczęście stara ścieżka zarosła więc wbiliśmy się na krechę w gąszcz gogolińskiej dżungli. Tu inicjatywę przejął Maciek prowadząc nas przez zupełnie nowe tereny, głównie zwierzęcymi ścieżkami. Było mnóstwo kamienistych odcinków, trudnych do pokonania rowów, krótkich ale stromych podjazdów.
Po powrocie do kamieniołomów próbowaliśmy trudny dwuczęściowy podjazd, skuteczność w moim przypadku zerowa, chłopakom parę razy się udało.
Powrót okazał się równie ciekawy, jadąc cały czas na krechę zaliczyliśmy kilka ciekawych miejsc, m.in.: przejazd nad taśmociągiem, niewinnie wyglądającym mostkiem - jak się okazało sprawiającym nam spore problemy.
Dzień należy zaliczyć do udanych mimo, że jeździliśmy po znanych nam terenach chwilami czuliśmy się jak w zupełnie nieznanym nam miejscu.
FOTKI
FOTKI
Hehe, ten podwójny podjazd próbowaliśmy z Maćkiem w kwietniu weekend przed Kielcami, ale nie wychodziło nam wtedy. Było jeszcze gorzej jak gogolinski lokals zrobił go na naszych oczach za pierwszym razem ;) Ciesze się, że teraz ten podjazd już nie stanowi dla kolegów problemu :)
OdpowiedzUsuńhej.dzięki za relacje z nowych wypraw w teren ,coś się dzieje i można załapać klimat ,a wogóle co te piłkarzyki robili w twoim baku Patkaq ? he .no nic .zapodajcie więcej foto i prozy.pozdro.fly
OdpowiedzUsuńZ tym podjazdem to ściśle mówiąc Zbyszek zaliczy dwa razy a ja raz, lokalny endurowiec znowu utarł mi nosa.Myślę Lukasz że teraz dałbyś rade go podjechać.Maciek
OdpowiedzUsuńPodjazd nie był/jest taki trudny za to schody metalowe rozwaliły mnie na łopatki .Nie wiedziałem jak je ugryźć a nie widziałem jak to zrobił Maciek ,wiem tylko tyle że bez przeszkód je przejechał .Niedziela była fajna a traska "dziczków" mega :D
OdpowiedzUsuńhihi " widze ze filmik motywuje :P " do podjazdów :)
OdpowiedzUsuńFilmik ?? jaki filmik???
OdpowiedzUsuń