Google Website Translator Gadget

środa, 13 kwietnia 2011

Siedlęcin od strony 2-suwów ;)

Jako, że Elek zdał swoją relację co do zawodów, teraz nadeszła pora na moją opowieść (wreszcie mam trochę czasu;). A więc z mocnego rana, bo o 4tej wstałem, szybkie śniadanko, wszystko już wcześniej przygotowane tylko motocykl na przyczepkę załadować i heja po Zbyszka. Do pomocy i jako kierowca samochodu "zatrudniony" został mój Tato, któremu z góry dziękuje za piękna jazdę autostradą 120km/h z dwoma motorami na przyczepce oraz ogólne wsparcie podczas całego dnia (no i te kanapki:)) Szacun tym bardziej, że ma on już 71 lat na karku! Rizpect! O 5:30 punktualnie podjechaliśmy pod domek Rezi`ego, znowu pakowanko motorów i heja o 6tej wyruszyliśmy z Opola-Maliny. Na miejsce dojechaliśmy koło 9tej, pogoda już z samego rana mówiła, że będzie to piękny dzień. Szybkie zapisy, pełna kulturka, żadnych badań tylko dodatkowo musieliśmy wykupić sobie polisy ubezpiezceniowe na dzień zawodów i tak za w sumie 105 złoty byliśmy już formalnie gotowi do zawodów. Ja startowałem w klasie E1 z numerem 16, Zbyszek z 56 w E2/E3.


Mocarne Polo 1.0 40KM + przyczepa + 2 GasGas + cały sprzęt + 3ch gości w środku = OK!

Jeszcze przed startem zobaczyliśmy "z buta" kawałek trasy wraz z elementem extreme. Największe opony robiły wrażenie! Ja chojracko mówiłem głośno, że na bank spróbuje przejechać, ale jak się później okazało wcale do tego nie doszło ;) Rezi miał mniejszy optymizm co do Extreme`a. Odcinek ten można było ominąć objazdem, który był poprowadzony przez pięknie wyrównany kawałek crossowej trasy z super najazdami na hopy. Jadąc tym kawałkiem było się wolniejszym o jakieś 20-30 sekund niż wybierając Extreme. Jednak dla nas ten kawałek okazał się jednym z ulubionych z całej trasy. Jedna z głównych hop była po prostu PRZEPIĘKNIE wyprofilowana i wystarczyło najechać dobrze i fruuuuuuuuu!!! Z okrążenia na okrążenia z coraz większą prędkością, aż wreszcie pod koniec to już do samego końca się dolatywało. No po prostu miodzio! Tam pstryknęli mi przepiękną fotę, którą zamieścił Elek. Tam też Rezi doszedł do wniosku, że chyba polubił motocross ;)


UFO leci - numer 16 in the air!!!

Na starcie pojawiło się spora liczba zawodników, bo aż 97. Oprócz nas, Elek "mocarna Beta" wraz z opolskim IVAN CERVANTES Janosikiem na GG 2504T. Byli też znajomi z Panda Racing, których pozdrawiam i dziekuję za super wsparcie!! Po krótkiej odprawie, wszyscy bojowo nastawieni wyruszyliśmy na okrążenie zapoznawcze. Niby się mieliśmy nie ścigać, ale co niektórym już nerwy puszczały i czuć było ducha rywalizacji. Samo okrążenie zapoznawcze dało nam cały obraz trasy, która była naprawde kozacka. Znalazło się na niej wszystko co trzeba - trochę crossu, troche błota, trochę odcinków, gdzie można było odpocząć, dwa bardzo fajne i wcale nie łatwe podjazdy, duży technicznych elementów, oczywiście extreme etc, etc. Były też miejsca, które wiadomo było, że z okrążenie na okrążenie będą coraz trudniejsze. Ale to za moment.

Start klasami odbył się bez problem z szerokiego pola. Można było albo cisnąć w grupie co niektórzy przypłacili upadkiem albo na spokojnie. Ja wybrałem drugą opcję - strategia na dzień to przejeździć 2 godziny stałym, jak najlepszym tempem. Po starcie wiadomo, ci co walczyli o podium szybko odjechali, a pozostali gonili ich jeśli mogli ;) Ogólnie podczas zawodów kultura jazdy bardzo wysoka. Jeśli na plecy wjeżdżał szybszy zawodnik to krzyczał UWAGA!. Wystarczyło zjechać, głośne DZIĘKI! i dalej jazda.


Chłopaki z MK Siedlęcin cały czas siedzieli mi na plecach ;)

Całe zawody jechało mi się bardzo dobrze. Po pierwszym okrążeniu, kiedy dojechałem do extreme to byłem tak zmachany, że stwierdziłem OK!lepiej odpuść, bo jak tam wjedziesz i nie dasz rady to będzie po zawodach. Raz wjeżdzając na tą sekcję nie było odwrotu. MK Siedlęcin tak to zorganizował, że musiałeś do skutku się wymęczyć, przejechać przez tą katorgę. Nie było opcji odwrotu. Rezi miał ochotę tam wjechać na początku, ale zobaczył jak Beta Elka wystrzeliła w kosmos i w ostatniej chwili odpuścił. To zresztą chyba widać na zdjęciach w poście betaman`a jak poczciwy włoski sprzęt odlatuje w niebo ;)

Na trasie były dwie solidne pułapki błotne, gdzie wielu chojraków zakończyło na dłużej swoją przygodę. Mnie udało się 5 razy z rzędu przejechać wszystko pięknie i bezbłędnie, bez zakopania. Po prostu zanim wjeżdżałem, czekałem chwilkę i patrzyłem na najlepsze ścieżki które rajderzy wybierali przede mną, potem gaz do dechy, zawór otwarty, sprzęgło strzela WOP! WOP! WOP! i jestem na drugiej stronie, uff! Poniżej zdjęcie z pokonywanej pierwszej pułapki, jeszcze na pierwszym okrążeniu bo za czystym jestem :)



Na 6tym okrążeniu, podczas dojazdu do drugiego błotka popełniłem straszliwy błąd i wybrałem złą ścieżke. To drugie błotko to było miejsce najbardziej oblegane przez kibiców, bo wszyscy się tam chyba potopili przynajmniej raz, więc było na co patrzeć. Stoisz pośrodku brei, motor zakopany do połowy, ani drgnie, pot leci wszędzie - dla kibica ubaw po pachy ;) To błoto to był mała rzeczka i od razu pionowy na 3 metry podjazd do góry. Zły wybór ścieżki i albo wsiąkasz w błoto (już na pierwszym okrążeniu wciągało) albo w połowie podjazdu opona traci przyczepność i kicha - stoisz na ścianie. W dół zjechać to znowu przez błoto i wsiąknięcie więc lepiej do góry ale jak to zrobić jak ślisko i prawie pion? No więc na 6tym okrążeniu zamiast jechać standardowo sprawdzoną ścieżka wybrałem trudniejszą, bo na "mojej" stał jeden gość w błocie a dwóch walczyło z podjazdem. Nie chcąc czekać rura przez długą i głęboką koleiną przez rzeczkę w kierunku ściany. Nagle, tak jakby mnie ktoś w miejscu zatrzymał - pod wodą był niewidoczny pień. Stanąłem jak wryty, motor zapadł się do połowy -ani rusz. Stoję tak, zgasiłem sobie silnik i...nie wiem co robić:/ Pozostali albo walczą o przeżycie obok, albo czekają i patrzą na wysiłki tych co zostali w błocie szukając miejsca dla swojego przejazdu. I tak myślałem, że rajd już dla mnie się skończył, bo sam nie wyciągne "żółtego", nie ma szans! I gdy tak byłem pewien swojej beznadziejnej sytuacji słyszę z tyłu DAWAJ, DAWAJ, ZAPALAJ I CIĄGNIEMY!!. Kibice zeszli z góry robiąc dwa ludzkie łańcuchy - jeden z lewej drugi z prawej (trzymając się za ręce). Dwóch gości w normalnych ubraniach wlazło w to błoto, jeden złapał lewą lagę, drugi prawę i krzyczą ZAPAL GO,K@$!A! Szybko bach, kopniak, Gas odżył, jedynka, pełna kita i krzyczę RAZ DWA TRZY i strzeliłem ze sprzęgła. Żółty wyskoczył z błota, ludzki łańcuch zaczął działać! Krzyczę do nich w połowie STOP STOP, bo ślizgam się na nogach zmęczony - na chwilę przystanęli. Zebrałem się w dobrej pozycji i znowu RAZ DWA TRZY, pełen gaz, silnik wrzeszczy na całego, strzał ze sprzęgła, ludzki łańcuch ciągnie i w ciągu 20 sekund jesteśmy na górze. Nie mogąc uwierzyć w to co się stało dziękuje wszystkim i zlany potem odjeżdzam walczyć dalej. Poniżej zdjęcie jak Rezi pięknie wspina się po ścieżce, która była moją zmorą i przygodą. Po tym okrążeniu ten przejazd zamknięto bo był na maksa nieprzejezdny i wyznaczono szybki objazd (szacun za organizację!).



A tutaj poniżej link do bardzo fajnego materiału, który pokazuje ten podjazd. ZOBACZCIE KONIECZNIE na 0:20 sekundzie jak Rezi numer 56 daje czadu!

http://www.youtube.com/user/SiwekMotocykle#p/c/27FCDDD330238DE0/4/Js2LE-x39ks

Impreze zakończyłem na 26 pozycji na 38 osób w mojej klasie z wynikiem 8 okrążeń. Zwycięzca jako jedyny zrobił 14. Rezi też skonczył na 8miu, ale miałby jedno więcej gdyby nie fakt, że na ostatnim został wciągnięty przez inne błotko, które wytworzyło się już pod sam koniec imprezy w lesie. Było troszkę nerwów, bo rajd się skończył, wszyscy juz zjechali a Rezi`ego nie ma :/ Na szczęście udało mu się wyprosić jakiś "lokalsów" o pomoc w wyciągnięciu i dołączył do nas. Podsumowując całą imprezę trzeba przyznać, że trasa, pogoda, ludzie wszystko fantastycznie wyszło. Nabraliśmy chęci na udział w kolejnych edycjach cross country dolnegośląska. Ja nastawiam się bardziej na udział w Pucharze Polski Enduro, ale mam nadzieję, że Rezi i Elek dadzą radę i będą jeździli na CC tak często jak tylko będzie możliwe :D

4 komentarze:

  1. Super opowieść :), fantastycznie się czyta !!!
    Chyba jeszcze kilka razy przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. znowu mi się chce na tą traskę :D a to dopiero za kilka miesięcy

    OdpowiedzUsuń
  3. Brat-zajebiscie dumny jestem z Ciebie,bo robisz to co kochasz i jestes w tym dobry,a to rzadkie jest w tym jebnietym nowoczesnym Swiecie.Pozdrawiam cie serdecznie i piatka dla twojej ekipy-Gas Gas Opole rzadzi.Jesli ktorys z was podroz motorem po Australii chce urzadzic ,to niech pisze do mnie mejla na marcin@snowjunkie.com.au i ja zapraszam ciebie i ekipe do Perth w Zachodniej Australii:)Udanych rajdow!

    OdpowiedzUsuń