Google Website Translator Gadget

niedziela, 19 czerwca 2016

Frydlancka przygoda Enduro - BESKYDSKÝ POHÁR 2016


Po raz czwarty wystartowaliśmy w jednych z najciekawszych zawodów enduro w Czechach. Frydlant przywitał nas tradycyjnie piękną pogodą, nie za zimno nie za ciepło i na szczęście bez deszczu. Trasa zawodów o PUCHAR BESKIDÓW jest i bez deszczu wystarczająco wymagająca. Ponad czterdziesto kilometrową pętle  trzeba było pokonać trzy krotnie a łącznie było do pokonania sześć prób szybkości terenowej. Organizator na przejechanie całych zawodów wyznaczył limit sześciu godzin. Tak więc czekało nas sześć godzin prawdziwego enduro. Takich rajdów w Polsce już niema, stwierdzam to z wielkim smutkiem ale takie są fakty. O prawdziwej jakości tych zawodów niech świadczy frekwencja , ponad dwustu startujących robi wrażenie. Mimo sprzyjającej pogody wielu z zawodników nie dojechało do mety. W porównaniu do ubiegłych lat zmieniono konfiguracje trasy, jednak najciekawsze odcinki pozostały.
Próba enduro nie zmiennie długa i bardzo wymagająca technicznie i fizycznie. Po raz pierwszy udało mi się ją przejechać płynnie i w dobrym tempie. Próba crossowa tym razem została zlokalizowana na innej łące i była wytyczona z większym rozmachem. Super się jechało szerokie zakręty wytyczone na trawersach. Łatwo było przestrzelić zakręty po szybkich zjazdach, opóźnianie hamowania do ostatniej chwili nie zawsze kończyło się płynnym wyjściem z zakrętu. Dojazdówka bardzo ciekawa, trudne odcinki z kamienistymi podjazdami przeplatane były łatwiejszymi odcinkami na których można było trochę odpocząć. Masa zjazdów po korzeniach i kamieniach mocno obciążała ręce. W trasę dojazdową wpisane były trzy punkty pomiaru czasu i jeden punkt kontroli przejazdu, czyli prawdziwe klasyczne zawody enduro! Nasze nastawienie było średnie , ostatnia kontuzja Patki i brak czasu na trening nie stawiały nas w roli faworytów, więc głównym celem było ukończenie zawodów bez nie potrzebnych przygód i bez spóźnień na PKC. Już same zapisy okazały się wyzwaniem. Prawie cztery godz. w kolejce i gryzące komary były przedsmakiem sobotniej walki na trasie rajdu. Noc przespana w busie przy niskiej temperaturze też dała się we znaki. Rano przywitało na bezchmurne niebo i odorek tojtojów obok których zaparkowaliśmy. Wywieszone czasy, szybkie przygotowania i Patka wystartowała pierwsza z naszej ekipy. Drugi poleciał Bartek Jończyk który się później spotykał z Patką na pekacach. Na koniec w klasie Weteran 40- 50 startował Przemek Popławski i po minucie ja. Fajnie było wymienić doświadczenia z Przemkiem na PKC gdzie mieliśmy zawsze parę minut zapasu. Przeregulowanie zawieszeń po pierwszym kółku w naszych motocyklach okazało się strzałem w dziesiątkę. Mimo że Przemkowi szło świetnie i jego czasy z prób lokowały go w czołówce klasy Weteran nie udało mu się ukończyć rajdu z powodu awarii motocykla. Tak to bywa w enduro, że o wyniku decydują nie tylko dyspozycja zawodnika ale również szczęście albo pech. Dobry start zaliczył Bartek Jończyk, który zajął piąte miejsce na czterdziestu startujących w klasie hobby open. Start w klasie hobby był podyktowany niską ceną czeskiej licencji, jak się okazało klasa ta poziomem zawodników wcale nie odbiegała od Pucharu Czech. Ja jestem średnio zadowolony z mojego wyniku, po raz kolejny zdałem sobie sprawę że brak systematyczności w treningu owocuje nierówną jazdą na zawodach. Dwie próby enduro poszły mi prawie wzorcowo , również pierwszą próbę crossową  mogę zaliczyć do bardzo udanych. Niestety na pierwszej próbie enduro popełniony błąd kosztował mnie trzy minutową stratę czasową co pogrzebało moje szanse na dobry wynik. Również dodatkowe dwie minuty kary które dostałem za nie zatrzymanie się na stopie na dojazdówce mi nie pomogły. Finalnie zająłem dziewiąte miejsce na siedemnastu startujących w klasie hobby Weteran 40-50.
To co dla mnie najważniejsze zostawiłem na koniec. Chodzi oczywiście o start Patki Wariatki, która niezmiennie  zaskakuje! Nie dawno jej starty stały pod znakiem zapytania z powodu kolejnej kontuzji a tu Czeski rajd i mocne rywalki, które znają tutejsze trasy od podszewki. Bałem się o Patkę, bo trasa była na prawdę wymagająca co stawiało pod znakiem zapytania w ogóle jej ukończenie. A tu co? Nie dość że Patrycja ukończyła śpiewająco, to jeszcze wygrała! Tak tak, po raz pierwszy wygrała zawody we Frydlancie. Myślę że o jej przygodach na trasie najlepiej napisze ona sama. Ja jestem prze szczęśliwy, że Patka po czterech latach startów w tych trudnych zawodach dopięła swego i udowodniła że jest jedną z najlepszych zawodniczek enduro nie tylko w Polsce!!!
Wielkie podziękowania należą się naszej ekipie wspomagającej w postaci FLAYA i Przemka juniora którzy nas dopingowali, robili fotki i jak trzeba było wyciągali z opresji.


PATKA - moje wrażenia: 
Frydlant nad Ostravicą to brzmi groźnie :D na samą myśl, że tam jedziemy dostawałam gęsiej skórki brrr... uwielbiam te zawody ale wiem, że są dla mnie jeszcze ciut za trudne żeby równym tempem i bez głupich błędów je przejechać.
Uwielbiam górskie enduro, uwielbiam Czeskie enduro ale zawsze zawsze i od zawsze mnie to stresuje, co prawda tylko w Piątek się stresuję bo w dniu startu to już jakoś nie.
Zapisy jak to zwykle u nas trwały długo i do późnej nocy albo i ranka :D haha. Przyjechaliśmy 6-osobową ekipą i najlepsze jest to że tylko ja czytałam regulamin :D i jeszcze źle przeczytałam o numerach startowych dla klasy hobby :D hihi, no kurcze mam problem z Czeskim! Pewna siebie kazałam chłopakom wykleić białe numery na czarnym tle, hi hi ale pech chciał że odwróciłam wszystko bo miały być czarne cyfry na białym tle!! Na szczęście dogadaliśmy się z organizatorem że tak może być ufff  :) haha. No ale do rzeczy, czyli start!
Ja z całej ekipy startowałam pierwsza, do pokonania 3 kółka. No dobra mój czas i jadę, na początek szutrówka, a później już typowe Czeskie elementy: wąska ścieżka miedzy drzewami, wielkie kamienie, cegłówki, korzenie i oczywiście już zaczęło betonować mi  ręce i już nie mam siły!! jejku jeszcze nawet 5 km nie zrobiłam a już czuje że się wyczerpałam! Na szczęście bez większych problemów dojechałam do pierwszej próby cross. Próba czadowa ale nie potrafiłam jej dobrze pojechać, zjazd zakręt, podjazd zakręt a wszystko to na świeżo skoszonej łące! Ślisko jak cholera! ale szczęśliwie i bez gleby dojechałam do końca. Szybkie zerknięcie na czas przejazdu i lecę dalej.
Dalej to już góry góry :) extra czadowo, na początku błoto i ślisko, potem korzenie, wąskie ścieżki z przepaścią po bokach i tu oczywiście kurcze jak to ja musiałam się wywalić :/ , stwierdziłam że poprawię sobie gogle bo coś źle mi leżą więc prawa ręka jedzie gazem a lewa poprawia gogle aż tu nagle drzewo zwalone, tzn drzewko i pełno gałęzi! chyba zaczęłam jakoś panikować i przód mi odjechał i spadł ze ścieżki! ja poleciałam do błota, rolgaz cały w błocie, koło w dole echhh aż tu nagle podjeżdża zawodnik zatrzymuje się i pędzi z pomocą, uff jak dobrze bo znając mnie to jakbym zaczęła szarpać się z motorem to pewnie spadłabym w przepaść!!! uff dobry rajder!!! no więc pojechałam dalej z całą prawą stroną uwaloną jak świnka a tu tak na dobicie kamienisty podjazd który nie wiem ile miał łącznie ale był mega dłłłłłłuuuuuuuuuggggggggiiiiii!! i tak cisnę pod górę omijam innych rajdersów a tu nagle stop! wszyscy stoją i nie ma gdzie jechać! myślę sobie kurde kurde to już koniec zaraz skończę całe zawody właśnie tutaj, już zaczynam sapać ze stresu, zaczynam się dusić w kasku!! myślę sobie: przestań, głupia jesteś, uspokój się!! i tak pogadałam ze sobą i od razu oddech się uspokoił. Trochę stresowało mnie to że stoję w takim miejscu że nie ruszę dalej, a sędziów brak!!! Fuck!!! przybiegli jacyś młodzi chłopcy i najpierw wciągnęli jedną z moich rywalek, później panów na 80ccm! Ja męczyłam się sama i tak raz gleba na lewą a raz na prawą stronę! rety !! nie miałam siły żeby kolejny raz podnieść moto!! w końcu jakiś inny kibic krzykną: tu je holka! więc Ci chłopcy przybiegli i pociągnęli mnie za lagi ufff jak dobrze! nabrałam rozpędu i jechałam jechałam aż wjechałam na sam szczyt!!! oczywiście z moim wspaniałym okrzykiem: JEJEJEJE!! po drodze jeszcze kilka innych zablokowanych podjazdów z luźnymi kamerdolcami i połamanymi gałęziami, korzeniami i innymi badylami!!! Oczywiście utknęłam!!! rety ! przede mnę półka a ja nie mam z czego się napędzić!!! rozbujałam moto przód tył, przód tył, i tak kilka razy aż udało mi się wskoczyć na górę, przejechałam kilka metrów i znowu gleba!! No już nie mam siły serio a nawet do pierwszego PKC jeszcze nie dotarłam :/ !! no dobra pozbierałam się, znowu zaczęłam bujać moto żeby się wygramolić z kamieni i jest udało się !! moto nabrał rozpędu i tak już spokojnym tempem dojechałam do pierwszego PKC! Na szczęście czasy nie były ciasno spięte i zdążyłam dojechać o swoim czasie :) jupi jej.
Ok karta podbita jadę dalej, znowu podjazdy, zjazdy, zjazdy i zjazdy i zrzut w dół z asfaltu do lasu!! extra ten element pomimo tego, że jestem cykorem to bardzo bardzo to lubię :P i tak dojechałam do próby enduro gdzie był drugi PKC. Znów karta podbita i jadę na start do próby, zielone światełko i cisnę!! i przyznam że naprawdę pierwsza próba to coś wspaniałego, bez upadku, bez spinki, kurcze ale fajnie się jechało!! Na próbie był jeden podjazd zwany extrem a obok objazd - oczywiście stwierdziłam że a co mi tam spróbuję i spróbowałam!!! kurde wjechałam bez problemów na górę, ale była wielka moja radość!! i  nie tylko moja bo akurat na tym podjeździe stali Fly i Przemek Junior i rozmawiali z Czechem o jadących dziewczynach i stwierdzili że tego nie będę jechać a ja siup siup i byłam na górze :D jejejeje i tak podjarana tym podjazdem pojechałam na kolejny i też wjechałam do końca wyprzedzając moją rywalkę :D extra uczucie tak wjeżdżać wszystko bezbłędnie! Po próbie enduro czas na kolejną część dojazdówki kończącej pierwsze kółko i tam kilka podjazdów, zjazdów i już było się na mecie :) uf uf jak dobrze.
Drugie kółko wyglądało podobnie choć dla mnie było mega hardcorowe bo przewracałam się co chwilę i na dojazdówce i na próbie enduro, nie udało mi się wjechać na podjazd extrem więc po upadku pojechałam na objazd!! to był mega koszmar i chciałam zjechać do bazy i już nie jechać ale w głowie cały czas powtarzałam sobie: jedź spokojnie najwyżej złapiesz spóźnienie a to nic takiego przecież! I tak dojechałam o dziwo bez spóźnień do mety kolejnego okrążenia! Byłam mega szczęśliwa że mam przed sobą tylko jedno kółko więc nie mogę się poddać!
Ruszyłam dzielnie na 3 kółko z nastawieniem aby przejechać kamienisty długaśny podjazd i końcowy podjazd na próbie enduro i tylko to siedziało w mojej głowie czy dam radę!! Na szczęście na trasie było co raz mniej rajdersów więc podjazdy nie były tak po blokowane i jechało się bardzo płynnie choć akurat na tym kamienistym podjeździe złapał mnie skurcz w udach i w ramionach, i to w połowie podjazdu, rety już zaczęłam krzyczeć do siebie: trzymaj się kiery nie puszczaj, ból był okropny ale udało się wyjechać na górę ! uff co za ulga! nie obyło się też bez przygód na próbie enduro! Oczywiście zajarana tym że te trzecie kółko nawet nie tak źle mi wyszło po raz trzeci zaatakowałam podjazd extrem :D haha i tu właśnie mam fajne foty jak wskakuje jak małpa na drzewo hihi, musiałam złapać się drzewa bo jak spadłabym w dół to szybko bym nie weszła hahaha tak więc moje zajaranie trwało tylko chwilę :D , na szczęście ostatni podjazd wjechałam prawie cały do końca, dobrze że Fly stał i mi pomógł, pociągnął za lagi i jak moto nabrało rozpędu wczłapałam się na górę i ukończyłam próbę enduro. Szczęśliwie dojechałam do mety, zdałam kartę i myślałam że pobeczę się ze szczęścia że ukończyłam zawody!!!. Na mecie czekali organizatorzy i przekazali mi niezłego newsa: PATRYCJE TYLKO TY Z ŻEN SKONCZYLA ZAVODY!!!! haha japitole !!! nie wierzę !!! cieszę się bardzo bo lekko nie było! i dalej nie dowierzam że ukończyłam ten rajd i na dodatek bez spóźnień!

fotki:
1. widle1 tutaj 
2. bezinka tutaj
3. abigail tutaj
4. karloskalina tutaj
5. kotarenduroteam tutaj
6. lucy915 tutaj


6 komentarzy:

  1. Maciek, jak zawsze fajny opis tego co się działo! Wszystkim gratuluje startu w tym 100% klasycznym Enduro i pozostaje mi tylko pozazdrościć, że tam byliście :). To jest chyba jedyne enduro, które w niezmienionej postaci nawiązuje do dawnych trudnych rajdów. Tym bardziej Patrycja gratuluje zwycięstwa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Robert szkoda że cię tam nie było, ale nic straconego............
    Maciek

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogromny sukces, kolejny dowód dla sprawności AJP i zawodniczki - brawo,brawo, brawo dla wszystkich startujących :) Łuk OO.

    OdpowiedzUsuń
  4. Patka!!! Jesteś mega hardcorem! Nie mam słów do Ciebie.. twardy i niezłomny charakter :D dzikusko..
    Gratuluję wszystkim zawodnikom..

    OdpowiedzUsuń
  5. Patka!!! Jesteś mega hardcorem! Nie mam słów do Ciebie.. twardy i niezłomny charakter :D dzikusko..
    Gratuluję wszystkim zawodnikom..

    OdpowiedzUsuń