Google Website Translator Gadget

wtorek, 21 lipca 2015

Obóz treningowy enduro Belgia Bilstain 14-16 lipca 2015

Wyjazd do Belgi był jednym z tych wydarzeń które mają duży wpływ na to co chciałabym robić w przyszłości. O możliwości uczestnictwa w treningu FIM dowiedziałam się w ostatniej chwili, więc przygotowania też były szybkie i trochę desperackie. Na trzy dni przed wyjazdem okazało się że mój Gas Gas nie jest zdrów, urwał się jeden z dwóch zaworów wydechowych. Na szczęście awarie udało się usunąć i byliśmy gotowi na stawienie czoła Belgijskiemu enduro. 
Na miejsce dojechaliśmy późną porą, trzy godziny snu, szybkie śniadanie i wyruszyliśmy na miejsce treningu. Po przybyciu na miejsce, pomijając nie przerwane opady mżawki, naszym oczom ukazał się wspaniały ośrodek stworzony tylko z myślą o nieustającej frajdzie z jazdy na motocyklu. I tak, znajdowały się tu: tor do super moto z pięknymi odcinkami asfaltowymi, przeplatanymi szutrówkami z wyprofilowanymi bandami i whoopsami. Największe wrażenie robił wyasfaltowany, niemal pionowy podjazd. Na  co dzień organizowane są tu zawody supermoto i chyba jest to jeden z najbardziej profesjonalnych torów w Europie. Cały ośrodek leży w wąwozie, więc oba jego zbocza są usiane mnóstwem leśnych podjazdów i zjazdów,  jest to raj dla miłośników extrem enduro i trialu. Oprócz tego, znajdują się tu dwa tory do enduro i MX. Ten ostatni nie był nam pokazany, bo po prostu nie  starczyło czasu. Samo szkolenie było skierowane do dziewczyn posiadających już licencje międzynarodowe. Zrozumiałe jest więc że poziom jakiego oczekiwali szkoleniowcy miał być odpowiedni do posiadanej licencji. 
Moje jak i pozostałych dziewczyn z Polski obawy częściowo się potwierdziły i łatwo nie było. W szkoleniu oprócz naszej czwórki Polek wzięły udział dziewczyny z Francji, Szwecji i Słowacji. Było przede wszystkim widać różnicę w dynamice jazdy. Francuzka Audrey Rossat co prawda nie porażała techniką ale jej prędkość była imponująca. Nic dziwnego jest to w końcu czołowa zawodniczka Mistrzostw Europy i Świata. Szwedka Hanna Berzeluis robiła wrażenie przygotowanej najbardziej wszechstronnie, Słowaczki Karin Hostinska i Katarina Jurickova najlepiej prezentowały się na podjazdach niczym kozice górskie wspinały się po śliskich leśnych zboczach. Nasz Polski team (Aśka Modrzewska, Aga Smolińska, Ola Kowalik i ja) mimo najmniejszego doświadczenia w trudnych zawodach enduro radził sobie bardzo dzielnie. Myślę, że nadrabiałyśmy ambicją i chciałyśmy jak najwięcej wynieść z treningu. Szkoleniowcy: Włoch Maurizio Micheluza i Thierry Klutz z Belgii podzielili uczestniczki na dwie grupy. Jedna grupa jeździła a druga obserwowała słuchając jednocześnie komentarzy trenerów. Bardzo widoczne były różnice u poszczególnych dziewczyn w technice jazdy. Nie tylko my popełniałyśmy podstawowe błędy które natychmiast były korygowane przez trenerów. Oczywiście były też pochwały za dobrze wykonaną robotę. Ogólnie panowała miła i twórcza atmosfera (a do dzisiaj śnią mi się słowa: good, perfect, not so bad i najlepsze completely wrong! :D ).

Trenowałyśmy między innymi, technikę zakrętu, efektywne pokonywanie zeskoków na naturalnej ścieżce enduro, elementy extrem i wreszcie technikę robienia podjazdów. Z przebiegu szkolenia można było wywnioskować, że w klasycznym enduro kładzie się najmocniejszy nacisk na efektywne czyli możliwie najszybsze pokonywanie trasy. Dlatego najwięcej czasu spędzałyśmy na szlifowaniu techniki dynamicznego i efektywnego pokonywaniu zakrętów. Drugoplanowe były podjazdy i odcinki extrem.  Z tego obrotu sprawy nie wszystkie dziewczyny były zadowolone. Słowaczki męczyły się trenując do upadłego zakręty, ich prawdziwym żywiołem są górskie trudne technicznie podjazdy. Z kolei zawodniczka z Francji czego by nie trenowała to robiła to na pełnej bombie. Jej dynamika robiła wrażenie, kamienie szły z pod koła a jadąc z nią w grupie czułam sporą presje aby utrzymać jej tępo. Taka jazda dawała mi mimo wszystko dużo frajdy i poczucia spełnienia.Wszystkie elementy treningu były ciekawe i trudno mi wskazać te najtrudniejsze, ogólnie sam fakt trenowanie w tak doborowym towarzystwie uskrzydlał i mimo wyczerpującego wysiłku nie czułam upływających godzin i zmęczenia. 
Mam nadzieję, że nadarzy się jeszcze okazja na wzięcie udziału w podobnym przedsięwzięciu i choć na chwilę znajdę się w tak magicznej endurowej rzeczywistości! 

FOTKI MACIEK 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz