Google Website Translator Gadget

wtorek, 13 listopada 2012

SIKLUV MLYN OSTATNIA RUNDA CZESKIEGO ENDURO W 2012 R.

Uczestnictwo w rajdach enduro to nie tylko sam start w nich, o tym przekonaliśmy się po raz kolejny przy okazji wyjazdu na ostatnią eliminacje czeskiego enduro w tym roku. Jak zwykle przygotowania na ostatnią chwilę i brak pewności czy aby nie porywamy się z motyką na słońce potęgował fakt że tym razem Patka miała startować na moim motocyklu 250 4t , ponieważ chwilowo została bez swojej ukochanej seteczki. Na szczęście w zrealizowaniu planu startu pomógł nam Flay, który zawiózł nas i w trakcie zawodów okazał się doskonałym serwis menem i krasnoludkiem na trasie. Patka miała zaledwie parę godzin na wjeżdżenie się w czterosuwa, okazało się że idzie jej całkiem nieźle, chociaż problemem była o 15 kg większa masa od 125-tki. Pogoda dopisała, a trasa była stosunkowo łatwa jak na standardy Czeskiego enduro. Największym wrogiem zawodników była jednak niska temperatura a co za tym idzie niemożliwość odpowiedniego rozgrzania przed startem do prób. Patka miała do pokonania 180 km w zróżnicowanym terenie, po dojechaniu do pierwszego pkc z jej relacji wynikało że trasa jest stosunkowo łatwa i przy odrobinę szczęścia a raczej przy braku pecha powinna bez problemu ukończyć zawody. Ten początkowy optymizm uleciał jak kamfora kiedy zobaczyłem ją już spóźnioną o cztery minuty na mecie pierwszego okrążenia. Spokojna trasa okazała się pod koniec kółka prawdziwą próbą extreme a właściwie odcinkiem specjalnym typu trialowego. Z braku możliwości wjazdu do lasu (sezon polowań) organizator zafundował niespodziankę w postaci serpentyny na jednym zboczu lasu, podjazd, ciasny zakręt na trawersie i prawie pionowy zjazd w dół i znowu ostry podjazd bez możliwości napędzenia motocykla. Ten odcinek trasy sprawiał problem  zawodnikom nawet z czołówki. Patka na pierwszym okrążeniu złapała tam kilku minutowe spóźnienie. Na następnych okrążeniach kiedy już wiedzieliśmy o podjeździe czekaliśmy tam z Flayem gotowi do ratowania naszej zawodniczki z opresji. Niestety nie obyło się bez strat, na drugim okrążeniu na wspomnianym podjeździe mocno zmęczona Patka nie utrzymała przyciężkawego 4t i już nadwątlona na wcześniejszej próbie enduro chłodnica nie wytrzymała uderzenia i wystrzeliła chmurą pary. Na szczęście wyciek okazał się na tyle mały że udało się uzupełniając na pkc-ach płyn w chłodnicy dotrzeć do mety. Patce również nie udało się wyjść bez szwanku, na drugiej próbie enduro poleciała jak długa na hopie, wynikiem przewrotki była wykręcona noga w kostce. Mimo bolącej nogi i uszkodzonej chłodnicy Patka osiągnęła wielki sukces dojeżdżając do mety klasyfikując się po wstępnych wyliczeniach na bardzo dobrym czwartym miejscu. Na oficjalne wyniki czekaliśmy do późnego wieczora, ponieważ od razu miała odbyć się oficjalna dekoracja zawodników za wyniki cało roczne. Jakie było nasze zdziwienie kiedy okazało się że Patka zajęła trzecie miejsce,  sędziowie zawodów anulowali wszystkim zawodnikom spóźnienia z trasy a o końcowej punktacji zadecydowały czasy z prób. Ta może nie do końca sprawiedliwa decyzja  pozwoliła Patce wskoczyć o oczko wyżej, niestety przykrym efektem tej sytuacji był spadek na czwarte miejsce przemiłej i świetnie jeżdżącej czeskiej zawodniczki Petry Sekotovej :( . Drugą tym razem w pełni zasłużoną i niezwykle miłą niespodzianką było wywalczenie przez Patkę pięknego pucharu za trzecie miejsce w całorocznej klasyfikacji Mistrzostw Czech w Enduro klasy kobiet!!! CHIP CHIP HURA niech żyje nam endurowa Patka. Miniony sezon startów w Czeskim enduro zaliczamy do super udanych, tym bardziej że nikt nie spodziewał się tak dobrej i konsekwentnej jazdy Patki w tych zawodach. Mam nadzieje że przetarte szlaki w minionym sezonie pozwolą nam i naszym znajomym na jeszcze liczniejsze i częstsze starty w przyszłym sezonie Czeskiego enduro!!!
 Zuza, Michaela, ja i Petra
Moje wrażenia: PATKA
Jak zwykle mało profesjonalne podejście, start na nie swoim motocyklu i brak treningu od paru tygodni, ale co tam na ostatniej eliminacji nie mogło mnie zabraknąć :D Na miejscu byliśmy już w piątek, zapisałam się i oddałam motor do parku maszyn jako jedna z pierwszych zawodników. Jak zwykle stresowały mnie drobnostki, typu że nóżka motocykla zapadnie się w ziemię, moto się przewróci na inne i polecą jak domino, na szczęście tak się nie stało. Drugą moją obawą był moment odpalenia grubcia (gas gas 2504t) na starcie zawodów. Co będzie jak wysiądzie aku!!??, albo zaleje czterosuwa złym kręceniem rozrusznikiem - to już wyższa szkoła jazdy odpalenie takiego grubcia po zimnej nocy. No i wykrakałam, problem był ale w końcu resztką sił akumulatora wreszcie silnik zaskoczył, po czym zdusiłam go dodając za mało gazu. Jeszcze większy problem z rozruchem miała moja sympatyczna rywalka Petra startująca ze mną w parze. Tak się zestresowałam nieudaną próbą rozruchu, że zaraz po starcie zaliczyłam glebę na nie mierzonej próbie enduro. Szybko się pozbierałam bo było mi głupio, że ledwo ruszyłam a już gleba i jak gdyby nigdy nic pojechałam dalej. Na końcu próby czekał na mnie mój serwiso-psychologiczny team,  który dodał mi otuchy i tak podbudowana, że jest dobrze ruszyłam w nieznane w kierunku pierwszego pkc.  Na dojazdówce podczepiłam się pod Petre i jej przyjaciół, w tak miłym towarzystwie jechało się dużo raźniej. Po dojechaniu na PKC nie było czasu na odpoczynek bo miałam minutowe spóźnienie. Bez wytchnienia wpadłam na próbę cross. Ta okazała się bardzo fajna, mnóstwo zakrętów i przyczepna gleba czyli to co lubię i chyba wychodzi mi najlepiej. Po próbie krzyk Maćka: jesteś trzecia! Ruszyłam dalej, pierwsze emocje minęły i jechało się znacznie lepiej. Zaczeęło do mnie docierać, że są szanse na ukończenie zawodów. A tu nagle po wjeździe do lasu okazało się, że łatwo nie będzie!! już widzę kolejkę, są wszystkie dziewczyny i ściana płaczu :D z latającymi motocyklami raz w prawo raz w lewo!! W sumie nie załamałam się jak to mam w zwyczaju tylko spróbowałam, początek nie najgorszy udało się podjechać i zjechać bez przewrotki, tylko dalej było już gorzej, za mały gaz i utknęłam kilka metrów od startu, szybko zeszłam z motocykla i próbowałam na biegu wejść z nim wyżej, uciec z dziury w której utknęłam żeby oponka złapała przyczepność ale nie udało się, zabrakło mi siły, spróbowałam trochę w tył, siadłam na motor i znów próbuję do góry i dalej nic! 
 Próba podepchania GAS GAS EC250F do góry
W tym momencie przybiegł sędzia i tato jednej z moich rywalek i za lagi ciągnęli mnie do góry, super że tam byli to kilka osób dociągnęli na górę (chyba nie tylko ja byłam w szoku jak zobaczyłam tą wykarczowaną ścianę w lesie). Później znów zjazd i podjazd i tak przez jakiś czas - w sumie organizator dał około 20 minut na przejechanie tego odcinka a ja i tak spóźniłam się na pkc do kolejnego okrążenia! Przed PKC był już Maciek (tu powiedziałam o podjeździe w lesie i poprosiłam o pomoc na następnym okrążeniu) i czekał na mnie aby zatankować motocykl, poszło sprawnie, szybko siadłam na motor i pojechałm na PKC - tam szybko spojrzałam dokładnie na swoje spóźnienia i już obliczałam w głowie o ile później muszę być na nasteępnym PKC (łącznie już miałam 4minuty). Szybkie podbicie karty i start do próby. Ruszyłam, próba enduro w drugim okrążeniu mierzona więc spinam się jak mogę, koncentruje na tyle ile potrafię a i tak mnie poniosło na hopie - wyskok, złe lądowanie i gleba (ależ mną pozamiatało). Poczułam ból w prawej nodze-kostka, próbuję wstać ale samo oparcie stopy o ziemię tak boli okropnie, że motocykl podniosłam tylko do połowy, ale w tym samym momencie przybiegł Fly i już z daleka krzyczał: czekaj czekaj pomogę! Podniesśliśmy motor do pionu, Fly zapytał czy wszystko ok, ja takim marnym głosem powiedziałam, ze boli mnie noga, nawet bardzo boli i nie wiem czy jechać dalej! Jednak nie ma to jak prawdziwy team :) Fly klepnął mnie dwa razy po plecach i powiedział jedź dasz radę!!!  no i to mi pomogło. Dojechałam do końca próby a tam już czekał Maciek, nakarmił mnie odżywką i pojechałam dalej. I tak jechałam z bolącą nogą, dobrze, ze to prawa noga to nie musiałam mieszać biegami tylko czasem nacisną na hamulec! Szkoda, że tak na początku drugiego okrążenia ale co tam. Dojechałam do PKC przed próbą crossową i tam motor mi zdechł, nie umiałam go odpalić, akumulator chyba umarł!!! Zsiadłam z motocykla i zepchałam go na bok, odpalić nie umiem bo kopka jest po prawej stronie a moja prawa noga nie nadaję się do użytku! Przeszłam na druga stronę motocykla i próbuję odpalić lewą ale nie umiem utrzymać się na prawej tak boli!! No i przeżyłam chwilowe załamanie i już myślałam, że to koniec zawodów, i stwierdziłam, że już na 100% nie chcę 4T . W tym samym momencie podszedł do mnie kolega mojej rywalki Petry i zapytał czy mi pomóc i co się stało, opowiedziałam mu co jest grane, on odpalił mi motor i powiedział, ze dalej pojedzie ze mną!! Co za cudowny człowiek!!! Poczekał aż skończę próbę i dalej powrotną trasę robiliśmy już razem. Dojechałam do leśnej ściany i już było mi lepiej bo widziałam Maćka i Fly-a więc wiedziałam, że mi pomogą. Czułam się jak na zawodach trialowych :) Maciek pokazywał tor jazdy i krzyczał gaz, hamuj, spokojnie!!! i udawało się bez gleby. Gdzieniegdzie prawa noga wisiała jak u pajacyka i dyndała z boku, no czasem musiałam się podeprzeć bo grubcio mnie przeważał, zaciskałam zęby i udawało się. Gdyby nie Maciek i Fly i kolega Petry to nie ukończyłabym zawodów. Na największym podjeździe to trochę jechałam, trochę mnie wciągał Maciek z Fly-em aż zabrnęliśmy na górę a tam okazało się, że chodnica cieknie :(  z chłopakami umówiłam się na PKC, że tam doleją mi wody i pojadę dalej. Później zjazd i kolejny podjazd i tam motor mi zdechł!! Cholera no!! Co za ciapa ze mnie!!! i znów ten sam problem, jak odpali przecież aku nie działa? i tu znów czeski kolega pomógł mi odpalić motor i pojechałam dalej. W miedzy czasie Maciek i Fly kombinowali wodę do chłodnicy i robili herbatę :) a wyglądało to mniej więcej tak: Maciek pobiegł do baru po wrzątek ale w międzyczasie zapodziała się gdzieś nakrętka termosowa więc trzeba było wracać jeszcze raz, a Fly z plastikową 1,5l pustą butelką poszedł nabrać wody. Umywalka była trochę mała i butla nie mieściła się pod kranem więc metodą usta-kran usta-butelka napełnił butelkę :D a wszystko w mega pośpiechu bo przecież zaraz mam być na PKC-u. 
 nasz super team :)
No dobra dojechałam uzupełnienia paliwa i wody w chłodnicy, i ruszam dalej. Na PKC kolejne spóźnienie już łącznie 8 minut :( ale co tam ważne żeby ukończyć zawody. Próbę enduro już jechałam spokojnie, po próbie luk okiem na wodę w chłodnicy, i jazda dalej. I tak do końca zawodów jechał ze mną czeski kolega, na przed ostatnim PKC czekał na mnie mój super team z dolewką wody i budującymi słowami. Później dojazdówka i znów leśna ściana i nawet nie pamiętam jak ją przejechałam, wiem, że gdzieniegdzie już dwie nogi mi fikaly jak u kukiełki :) w końcu dojechałam do mety ufff udało się. Jestem prze szczęśliwa i nigdy nie myślałam, ze coś takie mi się przytrafi!!
Maciek, Petra, ja i czeski kolega
a na pierwszym planie grubcio pupcio czyli GAS GAS EC250F



17 komentarzy:

  1. Super, Gratulacje Patka!
    Karola

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozazdrościł i pogratulował :) Łuk OO.

    OdpowiedzUsuń
  3. GRATULACJE .wielbiciel z otwocka...:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję bardzo :)
    i dziękuję Maćkowi i Fly-owi za super teamowy profesjonalizm i pomoc!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. ..."nikt nie spodziewał się tak dobrej i konsekwentnej jazdy Patki w tych zawodach" ja się spodziewałam:D a w przyszłym roku spodziewam się tego największego pucharu dla Patki, żeby było z czego pić herbatkę, co ją Maciek zaparzy z wody, co ją Fly metodą usta-kran usta-butelka przetransportował do butelki:DDD ale będzie fajnie
    Patka wielbię Twoją Słoniową Nogę
    Klamka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łał .nieźle się uśmiałem .pisze sie na to ...yes,yes,yes ;)fly

      Usuń
  6. akumulator naładowany .a to nie o tym .zawodowy start kumpelo .nie miałem wątpliwości ,że DASZ radę .choć z drugiej strony pomysł był krejzi od początku .jak widać koleżanka Patka nie wymięka z powodu braku własnego rumaka .bierze co dają i zdobywa PUCHAR MISTRZOWSKI CZECH .to się nazywa duch endurowca .aż strach pomyśleć ( przyp.czeskich koleżanek )co będzie jak Patka startnie na ukochanej nowiutkiej 100-ci 2T - czekam z niecierpliwoscią . w między czasie pare TRENINGÓW pod okiem profesjonalistów ( MP )P.S.szybkiego powrotu do treningów ,czyli ZDRÓWKA :D .FLY

    OdpowiedzUsuń
  7. http://www.motocams.cz/csms FOTO z zawodów i ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Szacun i gratulacje. Marcin

    OdpowiedzUsuń
  9. Super Sprawa, Gratulacje i szybkiego powrotu do zdrowia!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. jeszcze raz dziękuję
    Patka

    OdpowiedzUsuń
  11. no pozdrawiam i gratulacje dla pani patki.roman z rodziną .z białegostoka

    OdpowiedzUsuń
  12. cześc roman .co u ciebie .kopa lat .jak tam siedmioro małych rozwrzeszczanych mazurów ?napisz fly

    OdpowiedzUsuń
  13. Siedmioro mazurów pomarło na szkorbut ale stara żyje!!!Roman z endurowa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Patka trzymaj gaz gratulacje Wojtek klx

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję :) do zobaczenia.
    Patka

    OdpowiedzUsuń
  16. ROMAN zabiesz stara na enduro i przeciągnij po głazach i belkach .będzie ci wdzięczna ,że skrócisz jej męczarnie z tobą troglodyto ! :-)ZYGFRYD Z SIEMIATYCZ

    OdpowiedzUsuń